“@lkwarzecha @IgorChomyn Życie każdego dnia przynosi ryzyko wiec albo żyjesz na kolanach i prosisz o drobne na jedzenie albo bierzesz się w garść i zaczynasz łapać życie. Nie dziwie się że Europę uważa się za słabego gracza kiedy każdy się tu wszystkie obawia a bo to Rosja a bo to Chiny itp.” …🍀… Co zrobić, kiedy nic mi się nie udaje? Przeczytać poniższe punkty i bez głębszego „rozkminiania” co? po co? jak? dlaczego? zacząć robić tak, jak napisano 🙂 Nie szukać wymówek, nie tracić czasu na gdybanie, tylko uważnie przeczytać każde zdanie umieszczone po każdej –> zapisane na zielono i zrobić z tymi zdaniami to, co napisano drukowanymi literami na samym końcu. Powodzenia! Jeśli komuś nie zadziała, proszę o kontakt 🙂 reklamacje będą uwzględniane 🙂 Zatem: 1. Zastanowić się (bez znieczulenia i rozwadniania ) czy dokładasz wszelkich starań aby się udawało, czy też robisz wszystko ( to, co się nie udaje ) byle jak? –> Dokładam wszelkich starań, aby wszystko co robię, zrobić najlepiej jak umiem. To zapewnia mi spokój i pomyślność. ( i zacząć tak robić ) 2. Przestać użalać się nad sobą. –> Każdego dnia i pod każdym względem czuję się coraz lepiej, lepiej i lepiej. 3. Przestać przyciągać negatywne zdarzenia i negatywnych ludzi. –> Zaczynam przyciągać pozytywnych i pomocnych ludzi, oraz korzystne zdarzenia. Zasługuję na pomyślność. 4. Przestać się bać życia, jutra, ludzi, okoliczności – szkoda życia. –> Jestem otwarta na przyjmowanie się na zmiany, na życie w spokoju i harmonii. Gdzie twój strach, tam Twoje zadanie. Albo żyjesz albo się boisz. 5. Zacząć odczuwać więcej miłości i wdzięczności. –> Kocham siebie i kocham żyć ♥ Dziękuję za całe dobro jakie codziennie otrzymuję. 6. Nie żywić i nie przechowywać urazy do nikogo. –> Wybaczam sobie i wszystkim wszystko ( i proszę o wybaczenie ). CODZIENNIE RANO I WIECZOREM ( lub częściej ) PISAĆ SOBIE TE ZDANIA ( ZIELONE ). NAJLEPIEJ W ZESZYCIE PRZEZNACZONYM SPECJALNIE DO AFIRMACJI. ROBIĆ TAK PRZEZ TYDZIEŃ. A jak nie pisać, to powtarzać w myślach zamiast „ględzić” do siebie i zaśmiecać własne życie negatywnymi myślami, które mamy najczęściej od kogoś i skądś … MÓWIĆ DO SIEBIE W MYŚLACH TE ZDANIA, MÓWIĆ JE NA GŁOS – TO JEST NAJWIĘKSZA MOC. ODCZUWAĆ PRZY PISANIU TAKIE EMOCJE, JAKIE ODCZUWAŁABYŚ/ ODCZUWAŁBYŚ GDYBYŚ W TO WIERZYŁA/WIERZYŁA. ZASTĄPIĆ DOTYCHCZASOWE MYŚLI, TYMI. NIE MYŚLEĆ ZA DUŻO O TYM, DLACZEGO TO DZIAŁA. DZIAŁA, SPRAWDZIŁAM. WYTŁUMACZĘ WAM TO W KOLEJNYCH POSTACH, ALE WY JUŻ DZIŚ ZACZNIJCIE. ZRÓBCIE EKSPERYMENT NA SOBIE – CO WAM SZKODZI? 😉 PRZECIEŻ SKORO NIC WAM SIĘ NIE UDAJE, TO GORZEJ NIE BĘDZIE :-* ZA TYDZIEŃ O TEJ SAMEJ PORZE ZOBACZYCIE EFEKTY. WYZWANIE RZUCONE! PRZYJMUJECIE? Z pozdrowieniami, K. Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "BOISZ SIĘ ZBLIŻYĆ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego. Tagalski Bengalski Wietnamski Malajski Tajski Koreański Japoński Hinduski Turecki
JAK BARDZO SIĘ BOISZ ? Strach to nasz podstawowy mechanizm obronny przed niebezpieczeństwem. Działa dość prosto: widzisz lwa na wolności, dostajesz sygnał o niebezpieczeństwie, który odczuwasz jako strach. Boisz się o swoje życie i reagujesz mechanizmem walcz, uciekaj albo udawaj trupa. Dobry system na przetrwanie gatunku wypracowany tysiące lat temu. To ma po prostu sens. Co jednak jeżeli boisz się przemawiać publicznie? …iść na rozmowę kwalifikacyjną? …wystartować w zawodach sportowych? …podejść do dziewczyny? …zaufać mężczyźnie ? Często w takich sytuacjach czujemy strach, ale realnego niebezpieczeństwa i zagrożenia naszego życia przecież nie ma więc przed czym tu uciekać i przed czym się bronić ? Każdy strach występujący bez realnego zagrożenia naszego życia to iluzja. To nic innego jak historia w naszej głowie, produkt naszych myśli na nasz własny temat. Problem tkwi w tym, że mózg nie jest w stanie odróżnić tego co realne od iluzji, czego efektem jest fakt, iż ten sam mechanizm, który ratuje nam życie w przypadku realnego niebezpieczeństwa, zabiera nam wolność w przypadku iluzji niebezpieczeństwa, którą mamy w głowie. Problem pogłębia się, gdy dołożymy do tego fakt, iż bardzo często nawet nie wiemy czego i dlaczego się boimy, bo leży to ukryte głęboko w naszej podświadomości, a jak pisał Carl Gustaw Jung : „Dopóki nie uczynisz nieświadomego – świadomym będzie ono kierowało twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.” I tak oto wszystko to, czego się boimy bezpośrednio i bardzo skutecznie kieruje naszym życiem czy tego chcemy, czy nie i czy o tym wiemy, czy nie! Jest to mechanizm niezwykle skuteczny bo zaprogramowany, by chronić nasze życie, a wiadomo przecież, że jak wyjdziesz na scenę, to je stracisz, jak pójdziesz na rozmowę kwalifikacyjną, to cię mogą zastrzelić, a jak zaufasz mężczyźnie, to on Cię zagryzie jak lew gazelę hahahahah 🙂 Więc na wszelki wypadek warto od takich rzeczy uciekać 🙂 Dla przykładu: strach przed związkiem ma podobną strukturę, co lęk wysokości… Nikt nie boi się pocałunków, przytulania, uczucia, że ktoś czeka właśnie na Ciebie, tak jak nikt nie boi się być na szczycie. Boimy się upadku. Boimy się samotności i odrzucenia. Tylko że upadek z dużej wysokości może faktycznie zakończyć nasze życie, ale czy znasz kogoś, kto by nie przeżył rozstania? hahahhaha serio? 🙂 Swoją drogą bojąc się odrzucenia nie wchodzimy w bliskość, a więc uciekamy od tego czego najbardziej pragniemy pozostając w samotności, której też się boimy i której nie chcemy 🙂 Takimi paranojami właśnie żyjemy i to one decydują o naszej przyszłości i wolności. Ale przecież można to zmienić! Paradoksem jest też to, że ludzie poprzez ten sam mechanizm boją się zmian… nawet na lepsze 🙂 „Lepsze piekło znane, niż niebo nieznane” Szukamy w życiu pewności, że zawsze wszystko będzie dobrze tylko po to, by nie spotkać się z własnymi lękami. To nie jest realne. Taki świat nie istnieje. Prawdą jest, że nie wszystko się uda i nie wszystko będzie dobrze, ale czy ten fakt spowoduje, że zaniechasz działania i podążania za głosem serca? Strach powstrzymuje od działania, ale to właśnie działanie uwalnia od strachu. By przezwyciężyć strach musisz go najpierw nazwać, spotkać się z nim i spojrzeć mu prosto w oczy, a to wszystko po to, byś zobaczył iluzję którą żyjesz i ją wyśmiał jak dobry dowcip 🙂 Zamień swój strach przed nieznanym w ciekawość tego, co może się wydarzyć! Cokolwiek postanowisz może Ci się nie udać, ale próbując możesz przeżyć najwspanialszą przygodę swojego życia. Czego się boisz ? Jak bardzo się boisz ? Ten kto umie pokonywać własne lęki, staje się wolnym człowiekiem. „Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu!”
Musisz przetłumaczyć "BOISZ SIĘ ŻYĆ" z polskiego i użyć poprawnie w zdaniu? Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "BOISZ SIĘ ŻYĆ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego.

„Fajni mężczyźni są jak telefon: albo zajęci, albo nie odpowiadają” – mawiała moja przyjaciółka. Z biegiem czasu ten niewinny żart stał się dla niej samosprawdzającą się przepowiednią. Kolejni partnerzy okazywali się „nie tacy, jak trzeba”, a jedyna sensowna miłość jej życia odeszła w siną dal z inną, nie wiedząc nawet, że komuś właśnie wali się z tego powodu świat. Kiedy twoje związki rozpadają się jeden po drugim, z pewnością zauważysz w końcu pewną prawidłowość: wszyscy mężczyźni, w których się zakochujesz, mają kilka wspólnych cech i to niekoniecznie tych najlepszych. Choć zmieniają się ich imiona, łączy poziom dojrzałości, podejście do związku, przekonanie o tym, jaką rolę w relacji odgrywa on, a jaką ty. Pora stawić temu czoło: problem leżał w tobie, w twoich wyborach. Dlaczego trak trudno jest znaleźć odpowiedniego partnera? 1. Mylisz chamstwo z męskością Przyciągają cię mężczyźni zdecydowani, energiczni, męscy… na pierwszy rzut oka. Zauroczenie nie pozwala ci odróżnić tego, co jest prawdziwą męskością od zwykłego chamstwa i przerośniętego ego. Nawet w filmach o miłości facet uprzejmy, życzliwy i „miły”, nigdy nie jest tym, z którym wiąże się główna bohaterka, on stoi gdzieś z boku, na dalszym planie, jako najlepszy przyjaciel. Niestety, wiele z „niepożądanych” kulturowo męskich cech pokrywa się z cechami, które są biologicznie „atrakcyjne”. Chociaż nie zawsze jest to prawda, często człowiek o wysokiej inteligencji, wielu przywódczych cechach, ambitny i zrealizowany zawodowo rzadko sprawdza się jako dobry partner w romantycznej relacji. 2. Szukasz tego, co już znasz, choć to wcale nie jest dla ciebie dobre Choć to zabrzmi nieco niewiarygodnie, wiele z nas uparcie wraca w swoich związkach do schematów, które już znamy: znanej z dzieciństwa (obserwowanej między rodzicami) toksycznej relacji opartej na przemocy i obsesji kontroli. Sporym uproszczeniem jest powiedzenie, że córki alkoholików często wybierają na partnerów życiowych osoby skłonne do uzależnień, jednak ten mechanizm wybierania sobie kogoś o cechach nam dobrze znanych, takich, które zdążyłyśmy już „wchłonąć”, zaakceptować, powielamy rzeczywiście często. Podświadomie wracasz do tego, co już znasz, bo paradoksalnie daje ci to poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście, to iluzja, bo w takich związkach zawsze będziesz odczuwała niepokój i niepewność. 3. Traktujesz miłość jak wyzwanie i misję Czyli gdzieś w głębi tkwi w tobie przekonanie, że twoją rolą jest naprowadzenie jakiegoś biedaka na „dobrą drogę”. Mylisz miłość z potrzebą bycia docenioną i zrealizowania się jako opiekunki „wiecznego chłopca”, a potem podejmujesz się niemożliwego: chcesz go zmienić. Tracisz energię, czas, emocjonalną harmonię po to, by na końcu powiedzieć sobie, że i tym razem nic z tego nie będzie, bo trafiłaś na wybrakowany egzemplarz. A przecież sama tego chciałaś… Chcesz naprawiać więc szukasz podświadomie tego, którego trzeba naprawić, przyciągasz nieudaczników, mężczyzn, którzy z mniejszą lub większą premedytacją wykorzystają twoje dobre chęci. 4. Nie rozumiesz siebie samej Choć masz już trochę lat, nadal nie zadałaś sobie trudu by się lepiej poznać. Tylko ci się wydaje, że wiesz czego chcesz. Tak naprawdę nie potrafisz trafnie określić ani swoich potrzeb, ani tego, co cię naprawdę z związku uszczęśliwia. Chwytasz się więc kolejnych zauroczeń, w nadziei, że tym razem się uda, ale nigdy nie myślałaś o tym, co dla ciebie dobre, co w miłości jest dla ciebie najważniejsze. Zamiast szukać, zajrzyj w głąb siebie, pobądź sama ze sobą i zakochaj się w sobie samej. Miłość przyjdzie nieproszona.

Owe samorozwojowe rewelacje są więc najczęściej podobne do "objawień" bohatera sztuki Molièra "Mieszczanin szlachcicem" - gdzie nauczyciel filozofii mówi najpierw: "Sine doctrina vita est quasi mortis imago" (życie bez nauki jest jak obraz śmierci) po czym niedługo oświadcza: "Wszystko co nie jest prozą, jest wierszem, a wszystko co nie jest wierszem, jest prozą".
Gdybyś mógł użyć magicznej różdżki i sprawić, żeby te uczucia, które Cię hamują, blokują, zamykają, w żaden sposób już na Ciebie nie działały, co w życiu byś robił inaczej? Co byś robiła, gdybyś się nie bała? Życie zaczyna się na bezdrożach. Tam, gdzie nie ma wydreptanych, oczywistych szlaków. Nie ma wyłącznie pewności. Nie ma tylko poprawnych odpowiedzi i nie wszystko jest czarne lub białe. Może wydarzyć się wszystko i nic. Jest natomiast duża szansa na spotkanie całego zakresu ludzkich emocji. Dokładnie – CAŁEGO. W tym rzecz. Na bezdrożach nie chodzi o dobre samopoczucie, lecz o odczuwanie własnych uczuć bez konieczności zmagania się z nimi. Nie chodzi o to, by się czuć dobrze, lecz by czuć, że się żyje. Na bezdrożach nie ma tylko pasma sukcesów. Wręcz przeciwnie. Immanentną cechą bezdroży jest przeżywanie porażek, upadków, krytyki, oceny, a może nawet hejtu. Kiedy wychodzisz na scenę życia z otwartą przyłbicą, nie oczekuj tylko poklasku i blichtru. Najgłośniej brawo biją klakierzy i być może znajdzie się ktoś, kto pierwszy rzuci kamień. Żeby wyruszyć w taką podróż trzeba stanąć ze sobą w prawdzie. Przepakować plecak. Dokonać przeglądu. Przyjąć swoją przeszłość. Przyjąć siebie takiego całego jakim się jest, z wadami i zaletami. …wrażliwości……i poczucia więzi. Lubię metaforę bezdroży. Kiedy mam podjąć jakąś trudną decyzję, mam w głowie ich obraz. Za zamkniętymi oczami widzę niekończącą się łąkę. W tle majaczą chmury. O twarz rozbija się słodka bryza, może poranka, może nadchodzącej burzy. Ciszę napełnia szum, jakby wzmagał się wiatr. I to pomieszanie uczuć radości z przygodą, adrenaliny ze strachem, katharsis błogiego zmęczenia i trudu czekającej mnie drogi. Kiedyś nie było łąki, nie było drogi, nie było nawet zgliszcz. Nic nie było. Przepastne zbroje lęków i wstydu przysłaniały wszystko. Gdybym miała dać nadzieję komuś, kto stoi przed wyborem albo się bać albo żyć, dałabym chyba tylko to zdanie, że sam stwarzasz świat, jakiego doświadczasz. I chociaż wściekła jestem wciąż na to zdanie, to nic bardziej mi nie pomogło, niż świadomość tego, że MAM WYBÓR. W pewnym momencie życia trzeba przyjąć, że jest się jego autorem i przestać obarczać za nie odpowiedzialnością innych (rodziców, towarzystwo, kraj, świat, pandemię). Każde zachowanie ma swoją funkcję. Jeżeli się boisz, to tym lękiem, też sobie coś w życiu załatwiasz. Odwaga jest mięśniem działania i jak każdy mięsień, da się ją ćwiczyć. Potrzeba tylko wiatru w żagle z wrażliwości i więzi. Niezależnie od tego, co było i co jest, wciąż możesz napisać ciąg dalszy twojej historii. Jaka ona będzie? Co szepcze ci strach do ucha? Gdyby zebrać wszystkie twoje strachy w jeden film, to jaki miałby on tytuł? O czym twoje Ja śpiewa pieśń? Za czym tęsknisz?
SŁUCHAJ SWOICH EMOCJI Gorycz pokazuje ci, co musisz uzdrowić, mówi że wciąż osądzasz innych i siebie. Uraza pokazuje ci, że żyjesz w przeszłości i nie Zauważyłam, że zaczynam pisać posty gdy jestem smutna... Wiem, długo mnie nie było. Podejrzewam, że potrzebowałam prywatności, ułożenia sobie życia: w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Jest godzina 2:14 w nocy, nie mogę spać. Uczę się na zaległą socjologię oraz BHP z pracy które również zawaliłam. I to jest ten czas, gdy wspominam o tym co było oraz o tym co aktualnie jest. Przeglądam profile przyjaciół którzy zaczynali od zera... tak jak JA. W tej chwili spełniają swój 'amerykański sen' a Ja? A Ja tęsknie... za tym co było, za rodziną, za domem i za ulubioną knajpą która jako jedyna była otwarta we wsi. To jest ten wieczór, gdzie uświadamiam sobie, że to co miałam pod nosem i nie doceniałam, w tej chwili brakuje mi najbardziej. Gdy tęsknie, dzwonię do Taty. Zazwyczaj chodzi o jakieś bzdety typu: spadł śnieg? Robię to dlatego, aby usłyszeć jego głos. Po zakończonej rozmowie, zamykam się w pokoju i płaczę godzinę w poduszkę. To są te momenty, w których oddałbyś absolutnie WSZYSTKO, aby przez chwilę spędzić czas z rodziną. Zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy mnie ominęło przez ten czas gdy mnie tutaj nie było, jak bardzo zaniedbałam to co robiłam z pasji, pomaganie Wam pomagało mi. To był lek na wszelkie rany wyrządzone przez okoliczności otaczające mnie. Gdy miałam zły dzień, czytałam Wasze maile i rozmawiałam z Wami. Przeżywałam wraz z Wami wasze przykre przeżycia, utratę bliskiej osoby, bądź zwykły nadawający się do dupy dzień. Cieszyłam się, gdy wasze problemy zostały rozwiązanie, gdy porozumieliście się z rodzicami albo chociaż poprawiliście ocenę w szkole. Wiedzcie, że o Was pamiętam, o moich czytelnikach. Mnóstwo znajomych odradzało mi prowadzenia strony, abym już zaprzestała pisać blog. Linczowali mnie za to, że byłam otwarta w świecie internetu, że dałam siebie Wam poznać. Posłuchałam ich... Odeszłam. Przez ten czas, nie byłam sobą. Brak kontaktu z Wami spowodował, że stałam się szarą rzeczywistością ponurego miasta. Straciłam cały koloryt życia jaki prowadziłam. Przeglądając facebooka znajomych, uśmiechałam się na samą myśl: "Pamiętam jak sprzedawała spodenki na fotoblogu, a teraz jest najpopularniejszą blogerką. O, a ten zaczął od Minecrafta a teraz buja się po Dubaju, a ten i tamten..." i tak dalej... Rozumiecie o co mi chodzi? Zdałam sobie sprawę, że zrezygnowałam ze spełniania marzeń, z robienia sobie i Wam przyjemności (jakkolwiek to beznadziejnie brzmi) z tego, że dzielę się z Wami tym co siedzi we mnie. Podjęłam bezmyślną decyzję którą ja Wam wpajałam tyle czasu, abyście nigdy tego się nie podejmowali: NIE REZYGNUJCIE Z MARZEŃ! Wiem, że jest to ciężkie do zniesienia, gdy Twoi znajomi wystawiają na Ciebie opinie niezbyt pochwalną. Gdy, od osób trzecich dowiadujecie się co tak naprawdę myślą o Tobie ludzie, o których nigdy w życiu byś tego nie podejrzewał "no bo przecież my się tak lubimy, to dlaczego ma na mnie źle mówić?". Nigdy nie wsłuchujcie się w to co mają do powiedzenia osoby, które uważają jak lepiej spożytkujesz resztę swojego życia. To Ty musisz podejmować decyzję i nie ważne czy będzie ona dobra czy zła. Uczymy się na własnych błędach, musisz zasmakować porażki aby bardziej cieszyć się ze swojego sukcesu. ALBO ŻYJESZ, ALBO SIĘ BOISZ. Zastanów się co jest tak naprawdę dla Ciebie ważne i miej mądrość i odwagę aby budować w okół tego swoje życie.

Tłumaczenia w kontekście hasła "boisz się" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: się nie boisz, czego się boisz, boisz się śmierci, się mnie boisz, się go boisz

… do niczego? Człowiek stara się trzymać fason, pokonuje swoje wewnętrzne przeszkody i zmusza się do tego by nie wyjść na cykora. Ale, w którymś momencie myśli: – A może jednak jestem do niczego? Może to mój charakter, mój układ nerwowy, brak wiedzy… a może brak umiejętności, może lenistwo… ? Może to ja jestem ofiarą losu, która nigdy nie poradzi sobie z życiem? Tym łatwiej o taki wniosek, gdy człowiek słyszy ciągle zachęty do pozytywnego myślenia. Myśl pozytywnie Pozytywne podejście, to rzecz sama w sobie cenna i pomocna. Jednak głównym efektem większości z rad, jakie słyszymy – także od zawodowych pomagaczy – jest poczucie winy. Skoro to takie łatwe przestawić swoje myślenie na pozytywne tory, dlaczego ja tego nie potrafię? Skoro to takie łatwe uwierzyć w siebie, dlaczego ciągle mam wątpliwości? Skoro uczestnicząc w seminarium, czytając książkę czy biorąc udział w sesji coachingowej, czułem taki zapał, dlaczego nie potrafiłem utrzymać tego stanu?! Często i sami pomagacze (trenerzy, psycholodzy, doradcy) są w takiej samej pułapce. Znam jedną z takich osób. Robi wszystko by ludzie w kontakcie z nim poczuli entuzjazm i zapał. Całemu światu pokazuje roześmianą, entuzjastyczną postawę. Jest jak ciągle wybuchający fajerwerk. Mało kto jednak widzi, co dzieje się z im pomiędzy kolejnymi wybuchami. Skrzętnie to ukrywa. Alkohol jakoś sobie radzie z jego deprechą. Ale konstrukcja coraz bardziej się chwieje. Ciągle jednak mocno trzyma się swoich przekonań: – Lęk to patologia. Wątpliwości to zaraza. Nie możesz sobie na nie pozwolić. Smutek to wyrok. Nie miałbym szacunku dla siebie, gdybym sobie na to wszystko pozwolił. Lepiej by było strzelić sobie w głowę… Czy to rzeczywiście prawda? Czy rzeczywiście tak jest? A jeżeli jest inaczej? Jeżeli strach, wątpliwości, smutki, to normalny proces? Pułapka Obwinianie siebie za negatywne emocje, traktowanie ich jako sygnału, że coś z nami nie w porządku jest ogromną pułapkę. Efektem takiej postawy jest walka z cieniem. Możemy machać rękoma ile nam się podoba, ale cień zawsze nam się wymknie. Jeżeli chcesz wyjść z pułapki w jakiej się znajdujesz, jeżeli chcesz coś zrobić, jedną z rzeczy, od której trzeba zacząć jest zmiana postawy wobec negatywnych doznań. Mówiąc żargonem psychologiczny musisz nauczyć się reinterpretować to, co obecnie wzbudza twoją niechęć: lęk, niepokój, obawy, przytłaczające cię myśli czy nawet wątpliwości pod własnym adresem. Jedna z moich znajomych, dziewczyna o ogromnym potencjale zagrzebanym w jakiejś durnej pracy w durnej firmie, marząca od zawsze o czymś innym, po wzięciu udziału w jakimś szkoleniu, powiedziała mi: – Jaka ja byłam do tej pory głupia nie wierząc w siebie! O, teraz na pewno taka nie będę! Nie będę taka głupia, nie dopuszczę do siebie żadnych wątpliwości! Gdy tylko to usłyszałem, pomyślałem: –Jest ugotowana, do końca życia nie uda jej się zrobić nic z tego, na czym jej zależy. Mam nadzieję, że nie miałem racji. Minęło jednak ponad osiem lat i nic nie wskazuje na to, by jej sytuacja się zmieniła. Jak twierdził Karl Gustaw Jung: Nie możemy zmienić czegoś, czego nie akceptujemy. Coś, co uważasz w sobie za głupotę i rzecz nie mającą absolutnie żadnego uzasadnienia, nie jest możliwe do zmiany. Wszystkie nasze negatywne doznania mają głęboki sens i głębokie pozytywne znaczenie. Prawdziwie pozytywne podejście do życia nie polega na powtarzaniu sobie w kółko: czuję się świetnie, jestem pełny zapału, radości i pozytywnej energii… Jeżeli wydaje ci się, że to jest pozytywne podejście, to bardzo się mylisz. Naprawdę pozytywne podejście polega na umiejętności znalezienia pozytywnych wartości we wszystkim czego doświadczasz. Nie chodzi o wmawianie sobie czegoś. Chodzi o umiejętność popatrzenia z szerszej perspektyw. Dwa bieguny Wiesz co mogę ci powiedzieć, gdy skarżysz się, że się boisz, wahasz czy masz wątpliwości? – To wspaniale. Masz w sobie wiele energii i wiele pragnień! Żyjesz! Każde nasze pragnienie jest jak magnes – ma dwa odpychające się końce. Na jednym biegunie jest nadzieja na zmianę, na drugim obawa przed niepowodzeniem. Im większe pragnienie, tym większa zarówno nadzieja jak i niepokój. Jeżeli chcesz całkowicie pozbyć się lęków i obaw, pozbądź się pragnień. A jeszcze lepiej, pozbądź się życia. Tylko człowiek, który nie żyje, nie odczuwa żadnych lęków. Każde negatywne doznanie, jakie czujesz, gdy spojrzysz na jego drugi biegun jest pragnieniem życia. Każda wzbudzona w tobie nadzieja, po drugiej stronie jest obawą. Jeżeli „obetniesz” swoje wątpliwości, jedyne co osiągniesz to skrócenie magnesu. Stanie się słabszy – ale nie pozbawisz go biegunowości. Tak samo jak pole magnetyczne nie może mieć jednego bieguna, twoje pragnienie nie może być tylko nadzieją i radosnym oczekiwaniem na sukces. Jeden z japońskich terapeutów, mieszkający w Kanadzie profesor psychologii i posiadacz 7 dana w Aikido, Ishu Ishiyama, ujął to w taki sposób: Nasze pragnienie ma dwa skrzydła, jednym jest lęk, drugim nadzieja. Myślisz, że to takie cenne urwać sobie jedno ze skrzydeł? Nie jesteś głupcem, dlatego, że masz wątpliwości czy obawy. Wręcz przeciwnie, jesteś osobą, która ma w sobie mocne pragnienie życia. Twój lęk, obawy i wątpliwości są, jak pisze Ishiyama: …odbiciem silnego i zdrowego pragnienia by żyć w pełni i w dobrym zdrowiu, oraz podążać za szczęściem, znaczeniem, sukcesem i osiągnięciami. Bez tych ludzkich pragnień, nie ma lęku. Lęk i nadzieja są jak dwie strony tej samej monety. Jedno nie może istnieć bez drugiego. Za każdą obawą czy strachem jest pragnienie. Za lękiem przed śmiercią możemy znaleźć uporczywa pragnienie życia. Ponieważ pragniemy społecznej akceptacji i sukcesu, doświadczamy również obaw przed społecznym odrzuceniem oraz błędami. Zaprzeczanie lękowi, oznacza zaprzeczanie korespondującemu z nim pragnieniu. Drugą stroną twoich lęków i obaw jest twoja chęć życia, sukcesów, wolności i radości. Dlaczego tak trudno zwalczyć twoje lęki, wątpliwości i obawy? Dlatego, że tak mocne są twoje pragnienia. Jak silne jest twoje pragnienie pełni życia? Jak mocno chcesz osiągnąć sukces, szczęście, zadowolenie? Jak mocno chcesz iść do przodu? Najlepszą wskazówką jest siła twoich obaw. Jeżeli nie masz żadnych obaw, jeżeli nie nachodzą cię nigdy żadne wątpliwości, jeżeli zawsze jesteś spoko, luz i pełen relaks… nie masz w sobie silnego pragnienia życia. Niewiele osiągniesz. Następnym razem, gdy poczujesz lęk i obawy, nie odwracaj od nich oczu. Powiedz sobie: – Zobaczmy, jak mocne jest moje pragnienie życia! Zobaczmy, jak wiele we mnie paliwa by iść do przodu… Zaakceptuj lęk, ale nie zatrzymuj uwagi tylko na nim. Popatrz na to, czego pragniesz: – Pragnę dobrze wypaść przed ludźmi. – Zależy mi na tym, by zapewnić rodzinie dobre życie. – Pragnę wolnego, aktywnego życia. – Chcę przekonać ludzi do tego co uważam za słuszne. Jeżeli twój lęk jest mocny, możesz się tylko cieszyć. Twoje pragnienie życia jest ponad-przeciętne. Jesteś cenną osobą, jedną z tych, które mogą zmieniać świat. Nie ma powodu byś się wstydził przed sobą swojego lęku. Nie ma powodów byś udawał, że go nie ma. Nie ma powodów byś z nim walczył. Próba pozbycia się lęków i obaw to próba autokastracji. Gdy ci się to uda, będziesz miał spokojne życie. Spoko… Tylko, czy naprawdę o coś takiego ci chodzi? O bycie wysoko śpiewającym kastratem? Wykorzystać do swoich celów Brian Ogawa (również profesor psychologii pochodzący z Japonii), pisze: Jako nauczyciel akademicki, słyszę od wielu studentów, na tydzień przed terminem egzaminów błagania o wyjawienie kilku z pytań testowych by ulżyć nacisk ich lęku. Mówię wówczas studentom by docenili swój lęk, ponieważ jest on sprzymierzeńcem w ich celu, jakim jest nauka. Powinni wykorzystać lęk do wzmocnienia koncentracji na nauce. Z drugiej strony są beztroscy studenci, którzy nie czują stresu, bo nie zależy im szczególnie na wyniku egzaminu. Ci studenci nie mają przewagi jaką daje lęk. Obawa daje impet by uniknąć niewidzialnych zagrożeń i większość z nas, nigdy nie zrobiłaby bez niej niczego. Użyć jako kompasu Czasem ludzie się skarżą, że brakuje im energii. – Gdy startowaliśmy, to był power! Pracowaliśmy dniami i nocami, robota paliła nam się w dłoniach! A teraz, wszystko zrobiło się jakieś płaskie… Czy to starość? Powód jest prosty. Dziś jesteście pewni swoich utartych sposobów działania i swojego miejsca na rynku. Nie macie się czego obawiać. Nie czujecie drodze żadnych oporów. To co czujesz, to nie jest starość. By znowu stać się młodym, wystarczy znaleźć coś, czego się boisz. Jeżeli chcesz znowu poczuć energię, przestań robić tylko to, czego się nie obawiasz. Strach, lub jak nazywa go pisarz Steven Pressfield w książce „The war of art”, Opór jest wskazówką tego, gdzie jest twoja energia. Pressfield pisze: Każdy z nas ma dwa życia. To, którym żyjemy i nieprzeżywane życie wewnątrz nas. Pomiędzy nimi jest Opór. Jak namagnetyzowana igła, unosząca się na powierzchni oleju, Opór niezawodnie wskazuje prawdziwą Północ – kierując się na to działanie, przed którym najbardziej chce nas powstrzymać. Możemy go używać jako busoli. Możemy nawigować za pomocą Oporu, pozwalając by prowadził nas do tego powołania czy działania, za którym musimy pójść w pierwszej kolejności. Praktyczna zasada: im ważniejsze w ocenie naszej duszy wyzwanie czy działanie, tym więcej oporu będziemy czuć podążając za nim. Inaczej mówiąc: im bardziej nie chcesz czegoś zrobić, im większy masz wewnątrz opór i lęk, im więcej w tobie wymówek, chęci odpuszczenia sobie, tym większe prawdopodobieństwo, że stoisz właśnie przed tym, co powinieneś zrobić. – Nie chce mi się jak cholera tego robić, boję się tego, mam tysiące wątpliwości i oporów: To znaczy, że stoję właśnie przed tym, co dla mnie ważne. Nie dawaj sobie spokoju. Ale czy ja rzeczywiście się do tego nadaję? Czy sobie poradzę? Czy mogę coś zmienić? Pressfield pisze: Wątpliwości mogą być sprzymierzeńcem. To dlatego, że służą jako wskaźniki aspiracji. Odzwierciedlają miłość, miłość do robienia tego, o czym śnimy i pragnienie, pragnienie zrobienia tego. Jeżeli łapiesz się na zadawaniu sobie pytań (i swoim przyjaciołom) „Czy ja naprawdę jestem pisarzem? Czy ja naprawdę jestem artystą” są duże szanse, że nim jesteś. Fałszywy innowator jest wściekle pewny siebie. Prawdziwy jest śmiertelnie przerażony. Twój strach jest sygnałem miłości. Twoje wątpliwości są sygnałem wielkości. Musisz iść dokładnie w tą stronę, z której wieje najmocniejszy wiatr. Jeżeli się boisz, to znaczy, że jesteś prawdziwy. . 243 157 321 263 31 39 260 346

albo żyjesz albo się boisz