Ksiaze William i ksiezna Kate: Plotki o romansie prawda! Kate posluchala rady Karola III! Ksiezna Kate i ksiaze William do niedawna uchodzili za pare wrecz My Little Pony The Cutie PoxShrek (2001) - Talking DonkeyQuack Pack S01 E39 - Feats of ClayMy Little Pony - Sezon 1 - Odcinek 6 - "Znaczkowa opsa"Shrek 2001 - CDAKacza Paczka 39 Kolosy Na Glinianych NogachMy Little Pony Fall Weather FriendsShrek 2 (2004) Potion FactoryHere you have 2 female panthers, Panthy from "Noahs Ark" (or commonly known as El Arca) and Princess Romy from "Around the World in 80 days", from 2 different shows swapping clothes (well, as much as you can swap with Panthy).My Little Pony - Sezon 1 - Odcinek 13 - "Jesienna Przyjaźń"Shrek 2 2004 - CDATutaj masz 2 kobiece pantery, Panty z „Arki Noego” (lub powszechnie znanej jako El Arca) i Księżniczkę Romy z „W 80 dni dookoła świata”, z 2 różnych pokazów wymieniających się ubraniami (no tyle, na ile się da zamienić majtki).My Little Pony Bloast BustersShrek the Third (2007) Prince CharmingWilly Fog - 09 - Romy's Rescue | Full EpisodeMy Little Pony - Sezon 1 - Odcinek 6 - "Chwalipięta"Shrek Trzeci 2007 - CDADookoła świata z Willym Foggiem część 09 - Na Ratunek Romy - CDAMy Little Pony The Ticket MonsterShrek Forever (2010) Do The RoarWilly Fog - 20 - A risky despirtion | Full EpisodeMy Little Pony - Sezon 1 - Odcinek 3 - "Bilemistrzyni"Shrek Forever 2010 - CDADookoła świata z Willlym Foggiem część 20 - Ryzykowna decyzja - CDAWiesz co wcalę że nie wyglądasz na kręgle moją prababci Dzień Babci 2021Bo ja tańczyć chce - Epoka Lodowcowa Nowe Szaty Krola 2000 DUBBING PL (432p) - video w Zaq2My Little Pony Canterlot WeddingMigel's Grandmother Angry Sense ("No Music") - Coco Movie Jack Skellington and SallyWelcome to the CDD Fan Art Archives Dave and SkyQuack Pack S01 E39 - Feats of Clay Tails and Zooey the foxMy Little Pony Ślub w CanterlocieCoco (2017) 1080p - CDA Kronk and ArielKacza Paczka 39 Kolosy Na Glinianych Nogach Danny and SawyerWelcome to the CDD Fan Art Archives Jack and Elsa Odpowiedz Ksiaze i ja. da28sweetest01kicia. 10 videos 203 views Last updated on Apr 19, 2010. Play all. Shuffle. 1. 6:18. Filbana EBooki Książki -H- Holly Black Użytkownik Filbana wgrał ten materiał 3 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 12,899 osób, 8045 z nich pobrało i opinie (3)Gość • 11 dni temuDziękuję Gość • 7 miesiące temuDlaczego się nie pobiera?Gość • 2 lata temuJa proszę serię zbrodni niezbyt ( 25 z dostępnych 336 stron) STRONA 4Tytuł oryginału: The Cruel Prince Copyright © Holly Black, 2018 All rights reserved. Illustrations copyright © Kathleen Jennings, 2018 Jacket design by Karina Granda Jacket art © 2018 by Sean Freeman Jacket © 2018 Hachette Book Group, Inc. Copyright for the Polish edition © 2018 by Wydawnictwo Jaguar Sp. z ISBN 978-83-7686-742-7 Wydanie pierwsze, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2018 Adres do korespondencji: Wydawnictwo Jaguar Sp. z ul. Ludwika Mierosławskiego 11a 01-527 Warszawa snapchat: jaguar_ksiazki Wydanie pierwsze w wersji e-book Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2018 Skład wersji elektronicznej: STRONA 5Spis treści Dedykacja Mapa Księga Pierwsza Prolog Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Księga Druga Rozdział 21 STRONA 6Rozdział 22 Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Epilog Podziękowania STRONA 7Dla Cassandry Clare, zwabionej w końcu do Krainy Elfów STRONA 10KSIĘGA PIERWSZA Dziecię elfowego rodu Nie zna chłodu ani głodu; Elfy szatki strojne mają, Zawsze to, co chcą, dostają; Kieszenie wciąż pełne złota, Ślub – gdy przyjdzie im ochota. I ty chciałbyś też, no powiedz, Mieć kucyki, stado owiec? Posiadają własne domy (Kamień, cegła. Żadnej słomy!), A żywią się jagódkami I broją całymi dniami. W głowach mają tylko psotę, Miałbym elfem być ochotę! Robert Graves, Miałbym elfem być ochotę STRONA 11W PROLOG senne niedzielne popołudnie obcy mężczyzna w długim ciemnym płaszczu rozejrzał się po wysadzanej drzewami ulicy. Stał przed jednym z domów. Nie zaparkował nigdzie samochodu, nie przyjechał też taksówką. Żaden z sąsiadów nie widział, żeby szedł chodnikiem. Po prostu się pojawił, tak jakby wyszedł spomiędzy cieni. Podszedł do drzwi i uniósł pięść, żeby zastukać. Wewnątrz domu, w dużym pokoju, siedziała Jude zajadająca się ociekającymi keczupem, podgrzanymi uprzednio w mikrofalówce paluszkami rybnymi. Jej siostra bliźniaczka, Taryn, z kciukiem w ustach drzemała na wersalce, zwinięta w kłębek wokół koca. Buzię miała poplamioną ponczem owocowym. Siedząca w drugim końcu wersalki ich starsza siostra Vivienne gapiła się na ekran telewizora; jej dziwne, kocie źrenice podążały za myszką z animowanego filmu, która umykała przed animowanym kocurem. Vivienne zaśmiała się, kiedy myszka już, już miała zostać pożarta. Vivi była inna od innych starszych sióstr, ale ponieważ siedmioletnie Jude i Taryn były identyczne, miały takie same zmierzwione brązowe włosy oraz STRONA 12twarzyczki w kształcie serca, to i one różniły się od pozostałych dzieci. Oczy Vivi oraz porośnięte delikatnym puszkiem czubki jej uszu nie dziwiły Jude bardziej niż fakt, że sama jest lustrzanym odbiciem drugiej osoby. Czasami zwracała uwagę na to, że dzieciaki trzymają się z daleka od Vivi, i słyszała, jak ich rodzice mówią o niej przyciszonymi, zatroskanymi głosami, ale Jude nie sądziła, by miało to jakieś istotne znaczenie. Wiadomo, dorośli zawsze czymś się przejmują i bezustannie mówią półgłosem. Taryn ziewnęła i wyciągnęła się jak długa, położyła głowę na kolanach Vivi. Na zewnątrz świeciło słońce, które rozpalało asfalt. Kosiarki do trawy wyły w najlepsze, dzieci pluskały się w ogrodowych basenach. Tatuś był w przybudówce, gdzie miał kuźnię. Mama była w kuchni i smażyła kotlety. Było nudno. Było dobrze. Rozległo się stukanie i Jude pobiegła, żeby otworzyć. Miała nadzieję, że to któraś z dziewczyn mieszkających na tej samej ulicy, która chciałaby w coś pograć albo zaprosić ją na po kolacji, żeby popływać. Za drzwiami stał wysoki mężczyzna. Spoglądał na nią z góry. Pomimo upału miał na sobie pelerynę z brązowej skóry, a srebrzyste okucia butów zabrzęczały, gdy przestąpił przez próg. Jude spojrzała w jego mroczną twarz i zadrżała. – Mamo! – zawołała. – Maaaamo! Ktoś przyszedł. Matka wyszła z kuchni, ocierając mokre ręce o dżinsy. Na widok mężczyzny pobladła. – Idź do swojego pokoju – nakazała Jude surowym głosem. – Natychmiast! – Czyje to dziecko? – spytał mężczyzna, wskazując ją palcem. Mówił z dziwnym akcentem. – Twoje? Jego? – Niczyje. – Mama nawet nie spojrzała w stronę Jude. – To niczyje dziecko. Nieprawda. Jude i Taryn były niesamowicie podobne do taty. Wszyscy to mówili. Postąpiła kilka kroków w stronę schodów, ale nie chciała być sama w pokoju. Vivi – pomyślała. – Vivi będzie wiedzieć, kim jest ten wysoki facet. Vivi będzie wiedziała, co robić. Jednak Jude nie mogła się zdecydować, żeby postąpić choćby krok dalej. – Widziałem wiele rzeczy niemożliwych – odezwał się mężczyzna. – Widziałem żołądź bez dębu. Widziałem iskrę bez ognia. Jednak czegoś STRONA 13takiego jeszcze nie widziałem: martwej kobiety, która żyje. Dziecka, które przyszło na świat znikąd. Mama nie wiedziała, co powiedzieć. Była strasznie spięta, to było widać. Jude chciała wziąć ją za rękę i uścisnąć, ale nie miała odwagi. – Nie wierzyłem, kiedy Balekin mi powiedział, że cię tu znajdę – mówił mężczyzna łagodniejszym tonem. – Zwęglone kości kobiety ziemskiego rodu oraz jej nienarodzonego dziecięcia w zgliszczach mojego domu wyglądały przekonująco. Czy wiesz, jak to jest, wrócić po bitwie i znaleźć zwłoki swojej żony, a wraz z nią trupa jedynego potomka? Przekonać się, że całe życie obróciło się w popiół? Mama potrząsnęła głową, ale nie odpowiadając na jego słowa, raczej jakby próbując się z nich otrząsnąć. Postąpił krok w jej stronę, ona się o krok cofnęła. Ten człowiek miał coś z nogą. Poruszał się sztywno, jakby go bolała. Przedtem Jude widziała go pod światło, ale teraz, w przedpokoju, dostrzegła dziwny, zielonkawy odcień jego skóry, a także to, że dolne zęby nie mieściły mu się w ustach. Zauważyła też, że facet ma takie same oczy jak Vivi. – Nigdy nie byłabym z tobą szczęśliwa – powiedziała mama. – Twój świat nie jest stworzony dla takich ludzi jak ja. Mężczyzna przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. – Wypowiedziałaś słowa przysięgi – odezwał się wreszcie. Uniosła dumnie głowę. – A następnie się ich wyparłam. Spojrzał na Jude, rysy jego twarzy stwardniały. – Co warta jest przysięga śmiertelnej kobiety? Chyba właśnie się tego dowiedziałem. Mama odwróciła się. Jude zorientowała się, że matka ją widzi, dała więc nura do dużego pokoju. Taryn nadal spała. Telewizor nadal był włączony. Vivienne spojrzała na nią kocimi oczami. – Kto przyszedł? – spytała. – Słyszałam, że się kłócą. – Jakiś straszny człowiek – wyrzuciła z siebie Jude. Brakło jej tchu, chociaż przebiegła zaledwie kilka kroków, a jej serce waliło jak oszalałe. – Mama kazała nam iść na górę. Pominęła fakt, że mama tylko jej to nakazała. Nie zamierzała iść sama. Vivi westchnęła ciężko, dźwignęła się i potrząsnęła Taryn, żeby ją obudzić. STRONA 14Zaspana bliźniaczka Jude powlokła się za siostrami do przedpokoju. Kiedy zaczęły wchodzić po wyłożonych chodnikiem stopniach, Jude ujrzała ojca nadbiegającego z ogrodu. W ręce trzymał topór – własnoręcznie wykutą replikę topora, który widział na Islandii w muzeum. Nie było nic dziwnego w tym, że niósł topór. Wraz z kilkoma przyjaciółmi interesował się starą bronią i spędzał mnóstwo czasu, sporządzając jej kopie, ciągle też opowiadał o „kulturze materialnej” i szkicował fantastyczne klingi. Dziwne było jednak to, jak ten topór trzymał, zupełnie jakby zamierzał… Ojciec zamachnął się toporem i zadał cios wymierzony w nieznajomego. Nigdy dotąd nie podniósł ręki na Jude czy jej siostry, nawet kiedy porządnie nabroiły. Muchy by nie skrzywdził. Po prostu nie był do tego zdolny. A jednak. Jednak. Żeleźce nie ugodziło wysokiego mężczyzny, utkwiło w drewnianej framudze drzwi. Mężczyzna wydobył spod skórzanego płaszcza zakrzywione ostrze. Miecz. Zupełnie jak w komiksie. Tatuś usiłował jeszcze wyrwać siekierę z framugi, ale mężczyzna wbił już miecz w jego brzuch i pchnął do góry. Rozległ się dźwięk jakby trzaskających patyków i zwierzęce wycie. Tatuś upadł na chodnik w przedpokoju, ten sam, o który mama robiła tyle krzyku, kiedy ktoś naniósł na niego błoto. Teraz chodnik nasiąkał czerwienią. Mama wrzasnęła. Jude wrzasnęła. Taryn i Vivi wrzasnęły. Wszyscy wrzeszczeli, tylko nie ten wysoki mężczyzna. – Chodź tutaj – rozkazał, patrząc groźnie na Vivi. – Ty… Ty potworze – krzyknęła matka i rzuciła się w stronę kuchni. – Zabiłeś go! – Nie uciekaj przede mną – wrzasnął mężczyzna. – Nie po tym, co zrobiłaś. Jeśli znowu spróbujesz uciec, to przysięgam… Spróbowała. Była już prawie za drzwiami, kiedy ostrze uderzyło w jej plecy. Padła na linoleum, zakrzywionymi palcami ściągając magnesy z lodówki. W powietrzu gęsto było od zapachu świeżej krwi – wilgotnego, metalicznego. Tak pachniały myjki, za pomocą których mama szorowała patelnię, kiedy coś się na niej przypaliło. Jude podbiegła do mężczyzny, waliła piąstkami w jego pierś, kopała go po STRONA 15nogach. Nawet się nie bała. Właściwie nie czuła nic. Mężczyzna nie zwracał na nią uwagi. Przez długą chwilę stał bez ruchu, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobił to, co właśnie zrobił. Jakby nawet żałował, że nie da się cofnąć tych ostatnich pięciu minut. Potem przyklęknął na jedno kolano i chwycił Jude za ramię. Przycisnął jej ręce do boków, żeby nie mogła go już tłuc, ale nawet na nią nie spojrzał. Wpatrywał się w Vivienne. – Zostałaś mi skradziona – oznajmił. – Przybyłem, żeby zabrać cię do twojego prawdziwego domu w Elfhame pod Wzgórzem. Tam będziesz bogata ponad wszelką miarę. Tam będziesz przebywać pośród podobnych sobie. – Nie – powiedziała Vivi tym swoim ponurym głosikiem. – Nigdzie z tobą nie pójdę. – Jestem twoim ojcem – odparł ostrym głosem, a brzmiało to, jakby trzasnął z bata. – Ty jesteś krew z mojej krwi, będziesz mi posłuszna zarówno w tej, jak i w innych rzeczach. Nie poruszyła się, zacisnęła tylko usta. – Ty nie jesteś jej ojcem – wrzasnęła Jude. I co z tego, że miał takie same źrenice, nie zamierzała w to uwierzyć. Zacisnął mocniej dłonie na jej ramionach, pisnęła cicho, ale wciąż spoglądała mu wyzywająco w oczy. Wygrała wiele pojedynków na spojrzenia. I to on pierwszy odwrócił wzrok. Spojrzał w stronę Taryn, która klęczała obok mamy i szlochała, potrząsając ją, jakby próbowała ją obudzić. Mama ani drgnęła. Mama i tatuś nie żyli. Już nigdy się nie poruszą. – Nienawidzę cię – oświadczyła Vivi głosem tak jadowitym, że jego brzmienie przyprawiło Jude o dreszcz satysfakcji. – Zawsze cię będę nienawidzić. Ślubuję to. Oblicze mężczyzny było jak z kamienia. – Mimo to pojedziesz ze mną. Przygotuj te ludzkie istotki. Zabierzcie ze sobą jak najmniej rzeczy. Ruszamy o zmroku. Vivienne uniosła dumnie głowę. – Zostaw je w spokoju. Jeżeli musisz, to zabierz mnie, ale je zostaw. Rzucił Vivi gniewne spojrzenie. – Chcesz ochronić przede mną swoje siostrzyczki? To powiedz, dokąd mają pójść? STRONA 16Vivi nie odpowiedziała. Nie mieli dziadków ani żadnej innej rodziny. Przynajmniej żadnej, o której by wiedziała. Znowu spojrzał na Jude, puścił ją i wstał. – Są potomstwem mojej żony, więc za nie odpowiadam. Zapewne jestem okrutnikiem, potworem i mordercą, ale nie uchylam się od odpowiedzialności. I ty jako najstarsza również nie powinnaś się od niej uchylać. Wiele lat później, kiedy Jude opowiadała sobie samej te wydarzenia, nie pamiętała momentu pakowania rzeczy. Trwało to z godzinę, ale najwyraźniej wstrząs sprawił, że zupełnie tego nie odnotowała. Zapewne Vivi znalazła jakieś torby, wsadziła do nich ulubione książeczki z obrazkami dziewczynek i ich ukochane zabawki, zdjęcia i piżamy, i kurtki, i sukienki. A może Jude sama się spakowała. Nie mogła sobie tego przypomnieć. Nie umiała sobie wyobrazić, jak mogły to zrobić, podczas gdy na parterze stygły ciała ich rodziców. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak się wtedy czuła, i po latach nie umiała przywołać tego uczucia. Z upływem czasu potworność podwójnego morderstwa zblakła. Wspomnienia tego dnia się zatarły. Gdy wyszli, ujrzała czarnego konia skubiącego trawę przed domem. Oczy miał wielkie i łagodne. Jude miała ochotę objąć go ramionami za szyję i wtulić mokrą twarz w jedwabistą grzywę. Nim jednak zdążyła to zrobić, mężczyzna wciągnął ją, a potem Taryn na siodło, traktując je raczej jak tobołki niż jak dzieci. Vivienne usadził za sobą. – Trzymajcie się – polecił. Jude i jej siostry płakały przez całą drogę do Elysium. STRONA 17ROZDZIAŁ 1 W Elysium nie ma paluszków rybnych, keczupu ani telewizji. STRONA 18S ROZDZIAŁ 2 iedzę na poduszce, a skrzatka zaplata mi warkocze, żeby włosy nie opadały na twarz. Skrzatka ma długie palce i ostre paznokcie. Krzywię się, w lusterku na szponiastej nóżce, które stoi na mojej toaletce, napotykam spojrzenie czarnych oczu. – Do turnieju jeszcze cztery noce – powiada to stworzenie. Na imię ma Strzępka, jest służącą w posiadłości Madoka i pozostanie nią, dopóki nie odpracuje długu, który u niego zaciągnęła. Opiekuje się mną od dzieciństwa. To właśnie Strzępka smarowała mi oczy piekącą maścią, co miało mnie obdarzyć drugim wzrokiem, abym widziała prawdę poprzez blichtr ułudy. To ona czyściła moje buty z błota i nizała na nić jagody jarzębiny, które noszę na szyi, dzięki czemu nie ima się mnie większość zaklęć. To ona wycierała mój zasmarkany nos i ciągle mi przypominała, bym nosiła skarpetki na lewą stronę, dzięki czemu w lesie nic nie zwiedzie mnie na manowce. – Wiem, że nie możesz się doczekać, ale nikt nie umie sprawić, żeby księżyc wzeszedł wcześniej. Postaraj się dziś godnie reprezentować dwór STRONA 19generała, pokazując się z jak najlepszej strony. Wzdycham. Nigdy nie miała cierpliwości do moich dąsów. – Tańczyć z dworzanami Najwyższego Króla pod Wzgórzem to zaszczyt. Wszyscy służący lubują się w powtarzaniu, jakie to szczęście mi sprzyja: nieprawa córka niewiernej żony, ludzka istota, w której żyłach nie płynie ani kropelka elfowej krwi, a traktowana jest jak prawowite dziecię elfowego rodu. Taryn musi wysłuchiwać tego samego. Wiem, że to nie lada zaszczyt dorastać pośród potomków szlachetnie urodzonych elfów. Wielki zaszczyt, którego nigdy nie będę godna. I nie jest łatwo o tym zapomnieć, skoro bezustannie ktoś mi o tym przypomina. – Tak – odpowiadam uprzejmie, bo ona przecież stara się być dla mnie miła. – Coś wspaniałego. Istoty zamieszkujące Krainę Elfów nie potrafią kłamać, więc skupiają się raczej na słowach, nie zwracając uwagi na ton głosu, zwłaszcza jeśli nie miały zbyt wiele do czynienia z ludźmi. Strzępka kiwa więc głową z aprobatą, jej oczy lśnią jak dwa czarne koraliki, nie widać ani źrenicy, ani tęczówki. – Może ktoś cię poprosi o rękę, a wtedy zostaniesz dwórką Najwyższego Króla. – Chcę sama wywalczyć sobie swoje miejsce – mówię. Skrzatka nieruchomieje. W palcach trzyma długą szpilę do włosów i pewnie się zastanawia, czyby mnie nią nie ukłuć. – Nie bądź głupia. Nie warto się kłócić i nie ma sensu przypominać, jak tragicznie skończyło się małżeństwo mojej matki. Śmiertelni mogą stać się dworzanami Najwyższego Króla tylko na dwa sposoby: albo się wżenić, albo opanować jakąś szczególną umiejętność – stać się mistrzami w obróbce metalu albo wspaniale grać na lutni, albo coś w tym rodzaju. Małżeństwo mnie nie interesuje, więc pozostaje mi tylko nadzieja, że zdołam odpowiednio się wykazać osobistymi uzdolnieniami. Kończy splatać moje włosy we fryzurę, dzięki której wyglądam, jakbym miała rogi. Ubiera mnie w szafirowy aksamit. Ani to, ani nic innego nie zdoła jednak ukryć tego, kim jestem – ludzką istotą. – Zrobiłam trzy węzły na szczęście – mówi skrzatka. To miłe z jej strony. STRONA 20Wzdycham, a ona telepie się do drzwi. Wstaję od toaletki i padam twarzą na pokryte wyszywaną kapą łoże. Jestem przyzwyczajona do tego, że zajmuje się mną służba. Skrzaty i gnomy, gobliny i chochliki. Nietoperzowe skrzydła, zielone paznokcie, rogi i kły. Mieszkam w Elysium od dziesięciu lat. To wszystko już dawno przestało mnie dziwić. Tutaj to ja jestem dziwadłem: mam tępo zakończone palce, okrągłe uszy i jestem stworzeniem ulotnym, przemijającym jak jętka. Dziesięć lat to bardzo wiele dla śmiertelnej istoty. Madok skradł nas ze świata ludzi i przywiózł do swoich włości na Insmire, wyspie mocy, którą rządzi Najwyższy Król z Elfhame. Odtąd opiekował się nami – to jest mną, Vivienne i Taryn – ponieważ zobowiązywał go do tego honor. Choć ja i Taryn jesteśmy dowodem zdrady naszej mamy, zgodnie z obyczajem Elysium, jako że jesteśmy dziećmi jego żony, to on za nas odpowiada. Jako generał Najwyższego Króla często w imieniu korony wyruszał na różne wojny. Muszę jednak przyznać, że zawsze byłyśmy otoczone troskliwą opieką. Spałyśmy na materacach wypchanych mięciutkim puszkiem mlecza. Madok osobiście uczył nas sztuki walki kordelasem i sztyletem, tasakiem i gołymi rękami. Grał z nami przy kominku w lisa i gęś, młynek oraz elfowe szachy. Pozwalał nam siadać na swoich kolanach i jeść ze swojego talerza. Ileż to razy odpływałam w sen przy wtórze jego dudniącego głosu czytającego podręcznik strategii bitewnej. Mimo woli, chociaż uczynił to, co uczynił i jest, kim jest, pokochałam go. Naprawdę go kocham. Tylko że to nie jest łatwa miłość. – Piękne warkocze – mówi Taryn, która właśnie wbiegła do mojej komnaty. Tak jak ja ubrana jest w aksamit, ale karmazynowy. Włosy ma rozpuszczone – długie kasztanowe pukle, które powiewają za nią jak płaszcz; wpleciono w nie kilka srebrnych niteczek. Wskakuje na łoże, rozrzucając równo poukładane wyleniałe pluszaki – misia koala, węża, czarnego kota – ukochane maskotki z czasów, kiedy miałam siedem lat. Nie jestem w stanie wyrzucić żadnej z tych pamiątek. Podnoszę się, aby spojrzeć krytycznie na swoje odbicie w lustrze. – Też mi się podobają. – Mam przeczucie – mówi ku mojemu zaskoczeniu Taryn. – Przeczucie, że dzisiaj nieźle się zabawimy. – My? STRONA 21Jak dotąd wyobrażałam sobie, że będziemy obserwować tłumy gości, siedząc w naszej zwykłej kryjówce, a ja będę się tylko zamartwiać tym, czy wypadnę wystarczająco dobrze podczas turnieju, na tyle dobrze przynajmniej, żeby ktoś z królewskiej rodziny zechciał pasować mnie na rycerza. Gdy tylko o tym myślę, robię się nerwowa, a przecież myślę o tym bezustannie. Muskam czubkiem kciuka to miejsce, gdzie brak mi końcówki palca serdecznego. Taki tik. Nerwowy. – No – mówi Taryn i szturcha mnie w bok. – Hej, ała! – Odsuwam się od niej. – Jaki masz plan? Rzecz w tym, że kiedy udajemy się na Dwór, zwykle się ukrywamy. Widziałyśmy wiele ciekawych rzeczy, ale zawsze z pewnej odległości. Rozkłada szeroko ręce. – O co ci chodzi, jaki znowu plan? Dobrze się bawić to znaczy dobrze się bawić! Śmieje się, trochę nerwowo. – Widzisz, sama nie masz pojęcia. Ale niech ci będzie. Przekonamy się, czy posiadasz dar proroczy. Jesteśmy coraz starsze i wszystko się zmienia. My się zmieniamy. I choć wyczekuję tych zmian, jednocześnie ich się obawiam. Taryn zeskakuje z mojego łoża, wyciąga do mnie rękę, tak jakby prosiła mnie do tańca. Pozwalam się wyprowadzić z komnaty, odruchowo jednak sprawdzam, czy nóż nadal jest przymocowany paskami do nogi. Wnętrze siedziby Madoka jest pobielone wapnem, biel przecinają belki z surowego drewna. Szybki w oknach są ze szkła barwionego na szaro, więc w środku jest dziwne światło. Gdy schodzimy spiralnymi schodami, dostrzegam ukrytą na balkoniku Vivi, która ze zmarszczonym czołem przegląda komiks ukradziony z ludzkiego świata. Szczerzy się do mnie. Ubrana jest w dżinsy i bluzkę z bufiastymi rękawami. Najwyraźniej nie wybiera się na imprezę. Ponieważ jest pełnoprawną córką Madoka, nie usiłuje mu się przypodobać. Robi, co tylko zechce. Nawet czyta czasopisma, te nieklejone, a spięte żelaznymi zszywkami, wcale się nie przejmuje, że przypala sobie palce. – Wybieracie się dokądś? – pyta półgłosem, który dochodzi z cienia. Taryn musiała jej nie zauważyć, bo wzdryga się, przestraszona. Vivi oczywiście doskonale wie, dokąd się wybieramy. Kiedy tu przybyłyśmy, Taryn i ja tuliłyśmy się do Vivi w jej wielkim łożu, STRONA 22rozmawiałyśmy bez ustanku o tym, co pamiętałyśmy z domu. Gadałyśmy o tym, jak mama przypaliła zupę, i o tym, jak tatuś przyrządzał prażoną kukurydzę. Wspominałyśmy sąsiadów i jak pachniał dom, jak było w szkole, wspominałyśmy wakacje, smak lukru na urodzinowym torcie. Rozmawiałyśmy o oglądanych w telewizji serialach, przypominałyśmy sobie dzieje ich bohaterów i powtarzałyśmy dialogi, a mimo to wszystkie wspomnienia zatarły się, a ich miejsce zajęły twory naszych wyobraźni. Teraz nie ma już żadnego przytulania się w łóżku ani wspominania. Mamy nowe wspomnienia, które są stąd, a tym Vivi interesuje się tylko pobieżnie. Ślubowała Madokowi nienawiść i ślubowania dotrzymała. Początkowo, jeśli nie wspominała domu, była istnym koszmarem. Wszystko rozwalała. Wrzeszczała, wściekała się i szczypała nas, kiedy było nam za dobrze. Wreszcie dała sobie z tym wszystkim spokój, chociaż wydaje mi się, że część tej nienawiści przelała na nas – za to, że się dostosowałyśmy. Że jakoś sobie radzimy. Że teraz tutaj jest nasz dom. – Chodź z nami – namawiam ją. – Taryn jest w jakimś dziwnym nastroju. Vivi przygląda jej się z udanym zaciekawieniem, po czym potrząsa głową. – Mam inne plany. Może to znaczyć, że zamierza się zakraść do świata śmiertelników, ale równie prawdopodobne jest to, że spędzi cały ten wieczór na balkonie, czytając. Tak czy inaczej, na pewno zajmie się czymś, co Madokowi by się nie spodobało. On zaś czeka na nas w sieni w towarzystwie swojej drugiej żony, Oriany. Oriana ma błękitnawą skórę jak kożuch na kwaśnym mleku, a włosy białe niczym świeży śnieg. Jest piękna, ale trudno mi na nią patrzeć, bo wygląda jak duch. Dziś ma na sobie zieleń i złoto; mchową suknię z misternym lśniącym kołnierzem, który uwydatnia róż jej ust, uszu i oczu. Madok też ubrał się na zielono, w głęboką leśną barwę. Miecz u jego boku nie jest czczą ozdobą. Na zewnątrz, za otwartymi podwójnymi wrotami, czeka gnom trzymający w dłoni srebrzyste wodze pięciu jabłkowitych wierzchowców o grzywach zaplecionych w złożone i zapewne magiczne węzły. Myślę o węzłach w moich włosach – ciekawe, czy są tego samego rodzaju. – Obie dobrze wyglądacie – mówi Madok do mnie i do Taryn; nieczęsty to w jego ustach komplement. Jego spojrzenie wędruje ku schodom. – Czy STRONA 23wasza siostra wkrótce będzie gotowa? – Nie wiem, gdzie jest Vivi – odpowiadam niezgodnie z prawdą. Tak łatwo tu kłamać. Od rana do nocy można nie powiedzieć ani słowa prawdy, bez obawy, że ktoś mnie na tym przyłapie. – Pewnie zapomniała. Na twarzy Madoka widzę rozczarowanie, ale nie zaskoczenie. Wychodzi, żeby coś powiedzieć gnomowi dzierżącemu lejce. Dostrzegam istotę, która dla niego szpieguje, to pomarszczona kreatura z nosem jak biała pietruszka i garbem sięgającym wyżej niż głowa. Wsuwa Madokowi w dłoń karteczkę, po czym umyka z zaskakującą zwinnością. Oriana przygląda się nam uważnie, jakby spodziewała się dostrzec jakieś zaniedbania. – Bądźcie ostrożne dzisiejszej nocy – przestrzega nas. – Obiecajcie, że nie będziecie nic jeść ani pić, ani tańczyć. – Nie pierwszy raz udajemy się na Dwór – przypominam jej, udzielając tym samym typowo elfowej nieodpowiedzi. – Może wam się wydawać, że sól wystarczająco was chroni, ale wy, dzieci, tak łatwo zapominacie. Lepiej radzić sobie bez niej. A co do tańca, to kiedy śmiertelnicy się w nim zapamiętają, gotowi zatańczyć się na śmierć, jeśli tylko się ich nie powstrzyma. Patrzę na swoje stopy, nic nie mówię. My, dzieci, nie tak łatwo zapominamy. Madok ożenił się z nią przed siedmioma laty, a wkrótce potem dała mu dziecko, chorowitego chłopca o imieniu Dąb, o ślicznych małych różkach na główce. Od początku było jasne, że Oriana znosi mnie i Taryn wyłącznie ze względu na Madoka. Mam wrażenie, że myśli o nas jak o ulubionych ogarach męża: źle wyszkolonych i niewdzięcznych, gotowych w każdej chwili rzucić się z zębami na swojego pana. Dąb jednak uważa nas za swoje siostry, co wyraźnie drażni Orianę, chociaż ja nigdy w życiu nie byłabym w stanie go skrzywdzić. – Jesteście pod opieką Madoka, który jest w łaskach Najwyższego Króla – oznajmia Oriana. – Nie życzę sobie, żeby z powodu waszych wybryków Madok znalazł się w niezręcznej sytuacji. Palnąwszy tę mówkę, rusza w stronę koni. Jeden z nich parska i stuka kopytem o ziemię. Taryn i ja spoglądamy na siebie, potem idziemy za nią. Madok dosiada już największego z elfowych koni, wspaniałego rumaka z blizną pod okiem. Koń STRONA 24niecierpliwie rozdyma chrapy, niespokojnie potrząsa grzywą. Wskakuję na grzbiet bladozielonego konia o ostrych zębach, konia, który pachnie bagnem. Taryn wsiada na swojego wierzchowca, wali go piętami w boki. Koń rusza przed siebie jak strzała, pędzę na swoim w ślad za siostrą. Dajemy nura w mrok. STRONA 25E ROZDZIAŁ 3 lfy są nocnymi stworzeniami, więc i ja także nauczyłam się żyć w nocy. Wstajemy, gdy wydłużają się cienie, a udajemy się do łóżek, nim wzejdzie słońce. Do pałacu Elfhame pod Wzgórzem przybywamy długo po północy. By dostać się do środka, musimy przejechać między dwoma drzewami, dębem i głogiem, a potem prosto na coś, co wygląda jak kamienna ściana opuszczonej ruiny. Robiłam to już setki razy, ale i tak ogarnia mnie lęk. Ciało się spina, zaciskam palce na wodzach, zaciskam mocno powieki. Gdy je otwieram, jestem już wewnątrz Wzgórza. Jedziemy wnętrzem jaskini, między filarami korzeni, po ubitej ziemi. Widzę rój przedstawicieli „małego ludku”; często wcale nie są oni mali. Tłoczą się u wejścia do rozległej sali tronowej, gdzie zasiada Dwór – są tam długonose pixie o zszarganych skrzydełkach; zielonoskóre damy w długich sukniach, których treny niosą gobliny; przewrotne boginy, rozchichotane lisołaki, chłopiec w sowiej masce i złotym nakryciu głowy; starsza kobieta, Provided to YouTube by DistroKidMały Książe · Aleksander DmowskiTo, Co Mam W Kieszeniach℗ VivereReleased on: 2020-08-31Auto-generated by YouTube.
Paige Morgan (Julia Stiles), studentka medycyny z Wisconsin, ma w życiu jasno określony cel, który konsekwentnie realizuje - chce skończyć studia i zostać lekarzem. Eddie (Luke Mably), następca tronu duńskiego, a jednocześnie playboy i wielbiciel szybkich wozów, próbuje uciec przed życiem, które zostało mu narzucone. Ona… zobacz więcej Reżyseria Martha Coolidge Scenariusz , Michael Begler Aktorzy Julia Stiles, Luke Mably, Ben Miller 7 osób lubi 2 osoby chcą obejrzeć. obejrzy Paige Morgan (Julia Stiles), studentka medycyny z Wisconsin, ma w życiu jasno określony cel, który konsekwentnie realizuje - chce skończyć studia i zostać lekarzem. Eddie (Luke Mably), następca tronu duńskiego, a jednocześnie playboy i wielbiciel szybkich wozów, próbuje uciec przed życiem, które zostało mu narzucone. Ona wychowała się na mlecznej farmie i jeździ półciężarówką taty. On dorastał w królewskim pałacu w Kopenhadze i kiedy znudzi mu się własny Lamborghini, przesiada się do limuzyny Królowej Matki. Co by było, gdyby się spotkali? Miłość od pierwszego wejrzenia? Niekoniecznie... Czyż bowiem uczucie może okazać się ważniejsze od korony? Albo czy uroki królewskiego dworu, bale, długie suknie i ukłony dworzan mogą być atrakcyjniejsze od marzeń o medycynie? Anonimowy Gatunek Komedia, Romans Premiera 2004-08-20 (kino), 2004-03-28 (świat), 2004-12-06 (dvd) Dystrybutor Monolith Films Wytwórnia Stillking FilmsParamount PicturesLions Gate Films zobacz więcej Kraj produkcji USA, Czechy Inne tytuły The Prince and Me (Norwegia) (tytuł TV) (USA)The Prince & the Freshman (USA) (tytuł roboczy) Wiek od 12 lat Czas trwania 111 minut Nie mamy jeszcze recenzji do tego filmu, bądź pierwszy i napisz recenzję. Nie mamy jeszcze recenzji użytkowników do tego filmu, bądź pierwszy i napisz recenzję. Ciekawostka Amber Tamblyn i Jonathan Jackson brali udział w przesłuchiwaniach do filmu. zobacz więcej Pressbook Możliwe spoilery Stroje i etykieta dworska — Członkowie obsady musieli pod okiem trenerów drobiazgowo ćwiczyć etykietę, gesty i sposób wypowiedzi, a nawet metody podawania dłoni czy wysiadania z samochodu. Luke Mably tygodniami opanowywał królewski styl stania, chodzenia, mówienia i jedzenia. Magali Guidasci, kostiumografka, zleciła wykonanie królewskich szat z tkanin angielskiej firmie Abimelech Hainsworth,... zobacz więcej Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji o filmie. Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:

Provided to YouTube by Blue MixMały książe · Paradise · Wiesław Janik · Leszek MołodziejkoPiękna pani℗ Blue MixReleased on: 1993-12-31Auto-generated by YouTube.

FilmThe Prince & Me 3: A Royal Honeymoon20081 godz. 32 min. {"id":"488231","linkUrl":"/film/Ksi%C4%85%C5%BC%C4%99+i+ja+3%3A+Kr%C3%B3lewski+miesi%C4%85c+miodowy-2008-488231","alt":"Książę i ja 3: Królewski miesiąc miodowy","imgUrl":" i Edward wyjeżdżają w podróż poślubną. By zmylić wścibskich reporterów, spontanicznie zmieniają kierunek lotu. Więcej Mniej {"tv":"/film/Ksi%C4%85%C5%BC%C4%99+i+ja+3%3A+Kr%C3%B3lewski+miesi%C4%85c+miodowy-2008-488231/tv","cinema":"/film/Ksi%C4%85%C5%BC%C4%99+i+ja+3%3A+Kr%C3%B3lewski+miesi%C4%85c+miodowy-2008-488231/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Sześć miesięcy po ślubie król Edward i jego żona dr Paige Morgan wybierają się na długo odkładany miesiąc miodowy. W drodze na lotnisko, ścigani przez wścibskich paparazzi, decydują się na zmianę planów – zamiast do znanego kurortu lecą do oddalonej od wielkiego świata, cichej, pięknie położonej w górach Belavii. Obsługa hotelu gwarantujeSześć miesięcy po ślubie król Edward i jego żona dr Paige Morgan wybierają się na długo odkładany miesiąc miodowy. W drodze na lotnisko, ścigani przez wścibskich paparazzi, decydują się na zmianę planów – zamiast do znanego kurortu lecą do oddalonej od wielkiego świata, cichej, pięknie położonej w górach Belavii. Obsługa hotelu gwarantuje pełną dyskrecję – i faktycznie początkowo królewska para może bez przeszkód odpoczywać i cieszyć się własnym towarzystwem. Kłopoty zaczynają się, kiedy na horyzoncie pojawia się były chłopak Paige, Scott. Król natychmiast zaczyna być zazdrosny... Na dodatek podczas przechadzki po pięknej, nieskażonej cywilizacją okolicy, Edward i Paige natykają się na buldożery. Okazuje się, że premier Polonius chce zniszczyć las, aby wybudować... szyb naftowy. Królewska para postanawia zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Film kręcono w Sofii (Bułgaria). Oglądałam film kilkadziesiąt razy i jeszcze mi się nie znudził. Cudny! Nie zgodzę się z opinią, że pierwsza część jest lepsza. Moim zdaniem 1 była jedną z gorszych części i gorsza od niej jest tylko 2. Polecam część 2 fanom komedii romantycznych z dobrą akcją i fabułą. Warto obejrzeć uwierzcie. Najlepiej ... więcej Mam pytanie. Czy tylko u mnie lektor mówi sporo wcześniej niż aktorzy na filmie ? przez to jakość tego filmu znacznie spada. Proszę o odpowiedzi i jeśli u was nie ma tak to prześlijcie mi link stronki ;) Z góry dzięki ;D ładny filmik. mam na dvd nagrany z hbo jaby ktoś chciał. razem króla też zagrał inny aktor i to mnie wkurza..a jeszcze jakaś "rosyjska" wymyślona enklawa...nie lubie,,a film gorszy od poprzednich Moje power speeche, coachingi i szkolenia dla biznesu ️ www.piotrcielecki.plProsta bajka z prostym morałem o docenianiu tego, co mamy:) Gliwicki Teatr Muzyczny.Adaptacja i reżyseria: Cezary DomagałaMuzyka: Tomasz BajerskiAranżacje: Andrzej MarkoKierownictwo muzyczne: Tomasz Bajerski i Krystyn . 85 46 388 304 364 130 114 475

książe i ja 3 youtube